Przed ślubem była jeszcze w miarę ok, ale teraz to się wszystko zmieniło . Ciągle mnie obwinia o to,że mój mąż bierze kredyty , wydzwania do mojej mamy i mnie wyzywa . Wszystko jej nie pasuje , jak do nas przychodzi to mierzy mieszkanie wzrokiem ,czy jest czysto, tak jakby to była jej sprawa jak mieszkamy. Ale jeśli jej coś nie pasuje, to nie mówi wprost, tylko mnie obgaduje do mojej mamy oraz do całej swojej rodziny ! Ona nie rozumie tego,że ja jeszcze jestem młoda, muszę sobie dać trochę czasu żeby wszystko ogarnąć,nauczyć się życia ....
przecież nie od razu Rzym zbudowano... staram się jak mogę, nie zawsze mam porządek, to prawda, ale czy to jej sprawa? Oprócz tego na prawo i lewo opowiada,że ja jestem bezrobotna, na utrzymaniu jej syna, że mam się wziąść za robotę itp ... Mam roczną córkę i to jej poświęcałam całą swoją uwagę , teraz sama szukam pracy, ale wiecie jak to jest , ciężko coś znaleźć . Po prostu mam dość tego , że wg niej to ja jestem ta najgorsza . Płakać mi się chcę , nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie.... nawet się nie da z nią pogadać jak się o coś wkurzy, tylko się wydziera do słuchawki , a później obrażona miesiąc . Ehh już nie wiem, co mam zrobić, żeby jakoś te relacje poprawić, bo odbija to się na moim małżeństwie i boje się, że odciśnie bardzo duże piętno w relacjach moich z mężem...